Przygotowania przedślubne – ciąg dalszy
Po przylocie do Polski miałam sporo spraw do załatwienia, kilka spotkań, wizyty u lekarzy. Od razu w czwartek miałam pierwszą przymiarkę sukni. Była wstępnie uszyta forma z satyny, oraz naszyty tiul na spódnicy. Długość była do połowy łydki, albo i dłuższa, także ustaliłyśmy, że trzeba będzie obciąć ok. 10 cm, tak by była niewiele poniżej kolana. Dekolt został docięty na mnie w kształt łódki, nie będzie zbyt głęboki. Miałam do wyboru dwa rodzaje koronki, gdyż krawcowa znalazła inny gatunek, bardziej elastyczny, miękki, w trochę innym odcieniu. Wybrałam tę nową koronkę, która miała być naszyta u dołu sukienki na satynę (pod tiulową warstwą). Z koronki miał być też pasek, oraz głęboko wycięty dekolt na plecach (w kształcie litery V). Nasza pierwotna wersja była taka, że koronka będzie bezpośrednio na ciele, lekko przysłaniając i zmniejszając ten dekolt. Podczas przymiarki, gdy wymyśliłyśmy, że koronka też zostanie udrapowana z przodu, u góry sukienki, oraz przejdzie bezpośrednio na tył, stwierdziłyśmy, że dużo ładniej wygląda, gdy znajduje się na satynie, zostawiając cały dekolt odkryty.
Podczas drugiej przymiarki, we wtorek, sukienka miała już właściwą długość, tiul był też naszyty do satynowej góry, która już była do mnie odpowiednio dopasowana. Koronka na dekolcie z przodu była na górze doszyta, a krawcowa na mnie szpilkami poupinała drapowanie. Koronka na plecach już pięknie wyglądała naszyta na sukience. Pasek też był już gotowy, tylko krawcowa zaznaczyła sobie na mnie, w którym miejscu ma wszyć zatrzaski. Ustaliłyśmy też, że z tyłu sukienki od wewnętrznej strony, na plecach, zostaną wszyte szlufki, przez które ma przechodzić pasek biustonosza, tak, by nie wystawał z sukienki.
Trzecia przymiarka była dzień później, z samego rana, wszystko już było gotowe (oprócz szlufek, o których krawcowa zapomniała). Zapłaciłam wtedy za sukienkę, odebrałam też kwiatka do włosów, który krawcowa uszyła z materiałów „sukienkowych”. Nie mogłam wtedy zabrać sukienki ze sobą, bo miałam trochę załatwiania i jeżdżenia po lekarzach, więc dopiero w piątek rodzice po nią podjechali samochodem. Poniżej zamieszczam zdjęcie materiałów „sukienkowych”.
Od wtorku, 17 grudnia, miałam trzy wizyty u dentystki. W końcu udało się zakończyć leczenie kanałowe! Oprócz tego miałam też umówioną wizytę w klinice protetycznej. Nie w celu założenia mi protezy, czy sztucznej szczęki, ale by zrobić szynę, która ustabilizuje moją szczękę, z którą mam problemy od wielu lat. Muszę spać w tej szynie, a 2 stycznia mam mieć wizytę kontrolną.
W środę 18 grudnia przylecieli do Polski Miłka i Maciek, obydwoje do Warszawy. Następnego dnia chodziliśmy we trójkę po mieście po sklepach. Miłka szukała ubrań dla siebie, niestety bezskutecznie. Maćkowi i mi udało się w miarę sprawnie kupić dla niego koszulę ślubną, krawat kaskadowy, buty, czyli wszystko to, co było niezbędne i konieczne do kupienia. Potem we trójkę odwiedziliśmy babcię, a potem dziadka z babunią, którzy mieli okazję poznać się z Maćkiem.
W piątek razem z Miłką pojechałyśmy na peeling kawitacyjny, który miałam wykupiony na grouponie od sierpnia. Mam nadzieję, że dzięki niemu wyglądamy piękniej – a przynajmniej skóra twarzy 😉
Razem z mamą, po pierwszej przymiarce sukni, znalazłyśmy ozdoby do włosów, dokładnie takie, o jakich marzyłam. Są to różnie wersje kremowych perełek wpinanych we włosy, a także dwa kremowe kwiatki na szpilkach. Poniżej dodaję zdjęcia:
Witam:) wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia..! i przy okazji…bardzo proszę o wrażenia z domu weselnego w Polance, chciałabym tam zorganizować swoje wesele, czy warto? Będę wdzięczna za parę słów na e-maila, bo sama wiesz, że nie ma opinii póki co…pozdrawiam, Natalia:)